O matko, jakie gówno ;_;
Ten rozdział miał być zupełnie inny, a wszystko sobie popieprzyłam i wyszło takie nic, którego nie da się czytać. ;_;
Dodaję to tylko dlatego, że dawno nic nie było.
W ogóle dostałam ostatnio taki jeden komentarz, którego nie ma nigdzie na blogu, a ja głupia usunęłam z nim e - mail. ;_;
Chciałam powiedzieć tej osobie, że mam zamiar skończyć każdy blog, który zaczęłam. Z niektórymi może mi zejść trochę dłużej, ale i tak rozdziały w końcu się pojawią. Nigdy nie zaczynam czegoś, czego nie kończę.
Pozdrawiam, Cave.
__________________________
Poruszył się
nieznacznie, kiedy poczuł, jak czyjeś włosy łaskoczą go delikatnie w nos.
Podrapał się w niego i zaczął uchylać powieki. Kiedy zobaczył dziewczynę,
wtulającą się w jego tors nie mógł uwierzyć własnym oczom. Owszem, pamiętał
Hermionę wczorajszego wieczoru i to, jak opatrywał jej rany, ale myślał, że
cała reszta mu się przyśniła. Chciał to zrobić już wcześniej, ale bał się, że
mu szatynka mu odmówi. Tak naprawdę nie wiedział, kiedy zaczęło mu zależeć na
tej, na pozór drobnej i bezbronnej, dziewczynie. Dał sobie sprawę z tego, że
nie jest mu obojętna w momencie, kiedy dowiedział się, iż to właśnie ją oraz
jej przyjaciółki Zakon Feniksa przydzielił misję, która planowana była już
odkąd Czarny Pan się odrodził. Podniósł się po woli z łóżka, starając się nie
obudzić Miony. Chciał dać jej jak najwięcej czasu na odpoczynek, ponieważ to,
co dotąd przeżyła można nazwać tylko początkiem. Przestał na nią patrzeć i udał
się do łazienki, gdzie natychmiast odkręcił zimną wodę, wkładając pod nią
głowę, żeby jak najszybciej się obudzić.
Stanął przed lustrem, opierając dłonie
na umywalce i przyglądając się sobie dokładnie. Na jego twarz od razu wstąpił
grymas. Nienawidził siebie za to, że nie potrafi wymyśleć sposobu na
rozgryzienie taktyki Riddle ‘a. Dziewczyny nie znały do końca tego całego,
popieprzonego planu. Tak naprawdę chodziło o to, że kiedy Voldemort jest
szczęśliwy, bo myśli, że coś mu się udaje, staje się bardziej rozmowny. Mógłby
wtedy opowiadać swoich wszystkich
planach, ale trzeba wiedzieć, jakie zadawać pytania, żeby nie zorientował się,
iż właśnie zdradza tajemnicę, która najprawdopodobniej może zadecydować o jego sukcesie.
Snape wiedział, jak to robić, ale musiał jak najszybciej znaleźć się w
siedzibie Zakonu, ponieważ Śmierciożercy zrobili sobie ostatnio polowanie na
jego członków i podobno było wielu rannych. Blondyn westchnął ciężko,
zakładając na siebie czarną pelerynę. Nawet nie wiedział, że zdążył się ubrać
podczas tego rozmyślania. Po raz ostatni przejrzał się w lustrze. Czarne,
dżinsowe spodnie, biała koszula oraz skórzana kurtka idealnie podkreślały jego
urodę bad boy ‘a. Wiedział, że dziewczyny i nawet niektóre kobiety, rozbierają
go wzrokiem, ale od jakiegoś czasu zależało mu tylko na tej jednej, która
właśnie leży pod kołdrą i nie ma pojęcia o tym, że on właśnie idzie starać się,
żeby jak najszybciej mogła uciec z tego miejsca.
Założył jeszcze tylko na twarz srebrną
maskę i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Na sam koniec rzucił jeszcze tylko na
pokój zaklęcia obronne. Zauważył, jak z pokoju obok wychodzi jeden z jego
przyjaciół. Skinął Higgs ‘owi na powitanie, po czym oboje udali się w kierunku
głównej Sali, gdzie miało odbyć się wspólne śniadanie. Oboje wiedzieli, że
muszą w końcu się przemóc, żeby dziewczyny, na których tak bardzo im zależy w
końcu mogły żyć na wolności. Draco zauważył, że Terrence oraz Teodor również zdążyli się zauroczyć. Westchnął ciężko,
zwracając na siebie tym samym uwagę przyjaciela, ale pokręcił głową, że nic się
nie dzieje. Myślenie zdecydowanie źle na niego działa i powinien skończyć z
tym, najlepiej jak najszybciej.
Wielkie, drewniane drzwi otworzyły się
przed nimi, tym samym pozwalając wejść do środka, gdzie znajdowali się już
wszyscy, ważniejsi Śmierciożercy. Malfoy zauważył, jak jego towarzysz
automatycznie zerka na stół, który był jeszcze pusty. Otóż Czarny pan
nienawidzi nieposłuszeństwa, a jego zdaniem spóźnianie się, również się do
niego zalicza i niezbędna jest kara. Niestety młody Ślizgon jej doświadczył.
-
Usiądźcie. – dobiegł ich, na pozór, uprzejmy, ale jednak cały czas chłody głos,
który przyprawiał o nieprzyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
Bez najmniejszego szemrania wypełnili
polecenie, zajmując swoje stałe miejsca przy podłużnym stole. Na pierwszy rzut
oka widać było, że Czarny Pan jest dzisiaj w wyjątkowo
dobrym humorze. Szeroki, obślizgły uśmiech i rozbawienie, widoczne w jego
zazwyczaj pustych oczach aż za bardzo na to wskazywały. Draco wziął głęboki
oddech, mierząc niepewnym spojrzeniem swoich przyjaciół, którzy tylko pokiwali
głowami, że może zaczynać. Podniósł się niepewnie, zwracając tym samym na
siebie uwagę wszystkich Śmierciożerców.
-
Panie, czy mógłbym coś zaproponować? – zapytał, schylając głowę przy pierwszym
wyrazie. Brzydził się sam siebie, ale nie mógł tego pokazać, bo zdradziłby
wtedy sam siebie.
-
Ależ oczywiście, Draconie. – Riddle złączył swoje palce razem, opierając na
nich brodę i zwracając głowę w kierunku chłopaka.
-
Z całym należytym szacunkiem, Panie. Czy nie byłoby dobrym posunięciem,
gdybyśmy teraz zaatakowali Hogwart? Przecież Zakon Feniksa po ich ostatniej,
nieudanej akcji jest osłabiony. Zwycięstwo byłoby nasze. – zakończył, siadając.
Dziękował Merlinowi, że dziś jednak założył swoją maskę, ponieważ jeszcze chyba
nigdy aż tak bardzo się nie spocił.
Tom podniósł się ze swojego miejsca i
zaczął przechadzać w tę i z powrotem ze złączonymi na plecach dłońmi. Nagini
wił się pod jego stopami, ale on wydawał się zupełnie nie zwracać na to uwagi.
W pewnym momencie stanął w miejscu, podniósł głowę i popatrzył prosto na
blondyna, uśmiechając się do niego szeroko. Draco wbiło w krzesło. Nie miał
pojęcia, co może teraz się stać. Serce przyspieszyło swojej pracy, a ręce
zaczęły drżeć. Chciał, żeby to jak najszybciej się skończyło i w reszcie mógł
wrócić do Hermiony.
-
To doskonały pomysł! – huknął tak, że kilku Śmierciożerców siedzących przed nim
aż podskoczyło na swoich siedzeniach. – Za równy miesiąc rozpocznie się wojna,
którą my zwyciężymy! – zarządził, opuszczając salon i udając się do swoich
komnat, żeby już zacząć wszystko planować.
Piętnaście minut później Malfoy również
postanowił skończyć swoje śniadanie. Pożegnał się z przyjaciółmi i w tempie
natychmiastowym udał do swojego pokoju. Musiał w końcu odstawić Mionę do
lochów, a chciał z nią jeszcze chociaż przez chwilę porozmawiać. Wypowiedział
hasło, wszedł do środka, natychmiast zdejmując metal z twarzy. Skrzywił się
nieznacznie, dotykając palcami lewego policzka, gdzie maska wbijała mu się od
jakiegoś czasu. Zdecydowanie musi coś z tym zrobić. Rozejrzał się uważnie
dookoła, a jego wzrok zatrzymał się na drobnej postaci, siedzącej na oknie.
Hermiona od jakiegoś czasu już nie
spała. Pierwszym co zrobiła było ubranie się w białą koszulę Dracona. Nie
wiedziała, czy może ją wziąć, ale nie miała tutaj nic innego, ponieważ jej
ubrania były w totalnej rozsypce. Chwilę później Skrzat przyniósł dziewczynie
śniadanie, ale ona tylko podziękowała i odstawiła tackę na stolik. Nie wiedząc,
co może ze sobą zrobić zajęła parapet, podciągnęła nogi pod brodzę, oplatając
je ramionami i zaczęła wpatrywać się smutnym wzrokiem w tajemniczy krajobraz za
oknem. Mgła rozpościerała się przy samej ziemi i nad wodą, ograniczając tym
samym widoczność. Na niebie nazbierała się całkiem spora ilość deszczowych
chmur. Wiatr wiał mocno, wyginając drzewa niemalże do ziemi. Wzdrygnęła się,
widząc dwójkę Śmierciożerców ciągnących za sobą jakiegoś nieprzytomnego
mężczyznę.
Jej ciszę przerwał odgłos otwierającego
przejście obrazu. Zamknęła oczy, opierając czoło o chłodną szybę. Nawet nie
zauważyła, kiedy po jej bladych ze zmęczenia policzkach zaczęły cieknąć łzy.
Nie wiedziała tak naprawdę, dlaczego płacze. Już zupełnie nie rozumiała się od
jakiegoś czasu. Poczuła delikatny uścisk na ramieniu, a zaraz potem ciepłe usta
zaczęły składać drobne pocałunki na jej szyi. Nie protestowała, ale również i
pozostawała zupełnie obojętna na pieszczotę. To znaczy, nie była jedynie w
stanie powstrzymać przyjemnych dreszczy, które rozchodziły się po jej ciele.
Nagle chłopak odwróciła ją przodem do
siebie, stając pomiędzy udami szatynki i zachłannie wpijając się w jej usta.
Odwzajemniła pocałunek, uchylając lekko usta, dzięki czemu on natychmiast
zaczął gładzić językiem podniebienie Hermiony. Gryffonka powędrowała dłońmi na
jego policzki, przejeżdżając po nich delikatnie paznokciami. Skrzyżowała i
zacisnęła nogi na jego biodrach, przez co przysunął się jeszcze bliżej niej. Położył
dłonie na jej plecach, schodząc z pocałunkami na szyję dziewczyny. Ona
natomiast odchyliła głowę do tyłu, zaciskając dłonie na jego ramionach.
Mruknęła z dezaprobatą, kiedy się od niej odsunął, ale pozwoliła mu na to.
-
Hermiono, musimy poważnie porozmawiać. – powiedział, patrząc prosto w jej oczy.
Szesnastolatka spuściła głowę, zaciskając powieki i krzyżując ręce nad
piersiami.
-
Wiem, że teraz z powrotem masz odprowadzić mnie do lochów. Zdaję sobie również sprawę
z tego, że mam zapomnieć o naszej wczorajszej nocy, bo to był tylko impuls i
nic takiego nie powinno się między nami stać … - chciała coś jeszcze
powiedzieć, ale ostatecznie głos jej się załamał.
Draco westchnął ciężko, chwytając
podbródek brązowowłosej i podnosząc jej głowę do góry, po czym jednym
pocałunkiem zamknął usta dziewczyny. Nienawidził, kiedy ktoś nie dawał mu dojść
do słowa, tworząc własną historię, która tak naprawdę była jednym, wielkim
kłamstwem. Odsunął się od niej, znów patrząc prosto w oczy, opierając swoje
czoło o jej.
-
Posłuchaj
mnie teraz uważnie. Chciałem tego od dłuższego czasu, ale nie
potrafiłem przemóc się, żeby powiedzieć ci o wszystkim, co tak naprawdę czuję. Bałem
się, tak Hermiono, cholernie bałem się, że mnie odrzucisz. Przecież sama wiesz,
jak wyglądały nasze relacja, jeżeli stosunki panujące pomiędzy nami przed wojną
w ogóle można tak nazwać. Kiedy zobaczyłem, jak Voldemort torturuje cię, to
chciałem ci pomóc. Jednak dobrze wiesz, że nie mogłem nic zrobić. Dostaliśmy
zadanie z Zakonu Feniksa, które musimy wypełnić, jeśli chcemy znów żyć w
spokojnych czasach. – wziął głęboki oddech, spuszczając powieki. – Ale wczoraj
nie wytrzymałem i musiałem ci chociaż w najmniejszym stopniu pomóc.
Przyprowadziłem cię do mojej komnaty, żeby opatrzyć wszystkie twoje rany. Nie
mogłem już dłużej patrzeć na to, jak cierpisz. Do teraz dziękuję Merlinowi, że
musiałem się wtedy oprzeć o kanapę, żeby nie runąć na podłogę, bo w końcu coś,
o czym marzyłem miało miejsce. – uśmiechnął się delikatnie, po kilku sekundach kontynuując.
– Zakochałem się w tobie, Granger. Już dawno temu. Potrzebowałem tylko impulsu,
żeby sobie o tym uświadomić. Stało się to, kiedy Snape przyszedł do mnie,
poinformować o misji, którą będziemy dzielić pomiędzy sobą. Myślałem, że zabiję
go za to, że pozwolił Zakonowi zaciągnąć ciebie i twoje przyjaciółki do takiego
gówna. Myślałem, że serce mi pęknie, gdy tylko wytłumaczył, na czym będzie
polegać zadanie. Chciałbym móc za ciebie cierpieć, ale niestety jest to
niemożliwe. – zakończył.
Herm słuchała tego wszystkiego w
osłupieniu. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Draco mógł poczuć coś do kogoś
takiego, jak ona – do Szlamy. Dotknęła swoimi ciepłymi dłońmi jego policzków,
ścierając z nich pojedyncze, słone krople wody, które tworzyły cienkie, mokre
kreski na delikatnej skórze twarzy chłopaka. Nie chciała, żeby cierpiał z jej
powodu.
-
Draco, błagam. Nie płacz. – jęknęła, zarzucając mu ręce na szyję i przyciągając
bliżej siebie. Tak bardzo chciała, żeby ta chwila trwała wieczność. Kiedy on
jest blisko. Zacieśniła uścisk, czując jak jego ciało drży. – Wszystko będzie
dobrze, przysięgam. Będziesz szczęśliwy, chociażbym miała umrzeć, to ty
będziesz szczęśliwy. Pokażę ci, jak to jest mieć kogoś, na kogo zawsze można
liczyć. Pokażę ci to szczęście. – szlochała bez sensu w jego ramię, nie mogąc dłużej
powstrzymać płaczu. Odsunął ją od siebie na długość ramion i popatrzył prosto w
jej oczy.
-
Jeżeli ktokolwiek z tej dwójki ma umrzeć, to tylko i wyłącznie ja. –
powiedział, kładąc dłonie na jej policzkach, żeby je wytrzeć.
-
Nie da się żyć bez tlenu. – powiedziała, składając na jego ustach delikatny
pocałunek i już chciała się odsunąć, ale powstrzymał ją, przytrzymując od tyłu
głowę szatynki.
-
Kocham cię, Miona. – wyszeptał prosto w jej usta.
-
Ja ciebie też, Draco. – odpowiedziała tym samym tonem, uśmiechając się
delikatnie.