sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział Dziewiąty: „Posłuchaj mnie teraz uważnie.”

O matko, jakie gówno ;_;
Ten rozdział miał być zupełnie inny, a wszystko sobie popieprzyłam i wyszło takie nic, którego nie da się czytać. ;_;
Dodaję to tylko dlatego, że dawno nic nie było.
W ogóle dostałam ostatnio taki jeden komentarz, którego nie ma nigdzie na blogu, a ja głupia usunęłam z nim e - mail. ;_;
Chciałam powiedzieć tej osobie, że mam zamiar skończyć każdy blog, który zaczęłam. Z niektórymi może mi zejść trochę dłużej, ale i tak rozdziały w końcu się pojawią. Nigdy nie zaczynam czegoś, czego nie kończę.
Pozdrawiam, Cave.
__________________________

         Poruszył się nieznacznie, kiedy poczuł, jak czyjeś włosy łaskoczą go delikatnie w nos. Podrapał się w niego i zaczął uchylać powieki. Kiedy zobaczył dziewczynę, wtulającą się w jego tors nie mógł uwierzyć własnym oczom. Owszem, pamiętał Hermionę wczorajszego wieczoru i to, jak opatrywał jej rany, ale myślał, że cała reszta mu się przyśniła. Chciał to zrobić już wcześniej, ale bał się, że mu szatynka mu odmówi. Tak naprawdę nie wiedział, kiedy zaczęło mu zależeć na tej, na pozór drobnej i bezbronnej, dziewczynie. Dał sobie sprawę z tego, że nie jest mu obojętna w momencie, kiedy dowiedział się, iż to właśnie ją oraz jej przyjaciółki Zakon Feniksa przydzielił misję, która planowana była już odkąd Czarny Pan się odrodził. Podniósł się po woli z łóżka, starając się nie obudzić Miony. Chciał dać jej jak najwięcej czasu na odpoczynek, ponieważ to, co dotąd przeżyła można nazwać tylko początkiem. Przestał na nią patrzeć i udał się do łazienki, gdzie natychmiast odkręcił zimną wodę, wkładając pod nią głowę, żeby jak najszybciej się obudzić.

         Stanął przed lustrem, opierając dłonie na umywalce i przyglądając się sobie dokładnie. Na jego twarz od razu wstąpił grymas. Nienawidził siebie za to, że nie potrafi wymyśleć sposobu na rozgryzienie taktyki Riddle ‘a. Dziewczyny nie znały do końca tego całego, popieprzonego planu. Tak naprawdę chodziło o to, że kiedy Voldemort jest szczęśliwy, bo myśli, że coś mu się udaje, staje się bardziej rozmowny. Mógłby wtedy opowiadać  swoich wszystkich planach, ale trzeba wiedzieć, jakie zadawać pytania, żeby nie zorientował się, iż właśnie zdradza tajemnicę, która najprawdopodobniej może zadecydować o jego sukcesie. Snape wiedział, jak to robić, ale musiał jak najszybciej znaleźć się w siedzibie Zakonu, ponieważ Śmierciożercy zrobili sobie ostatnio polowanie na jego członków i podobno było wielu rannych. Blondyn westchnął ciężko, zakładając na siebie czarną pelerynę. Nawet nie wiedział, że zdążył się ubrać podczas tego rozmyślania. Po raz ostatni przejrzał się w lustrze. Czarne, dżinsowe spodnie, biała koszula oraz skórzana kurtka idealnie podkreślały jego urodę bad boy ‘a. Wiedział, że dziewczyny i nawet niektóre kobiety, rozbierają go wzrokiem, ale od jakiegoś czasu zależało mu tylko na tej jednej, która właśnie leży pod kołdrą i nie ma pojęcia o tym, że on właśnie idzie starać się, żeby jak najszybciej mogła uciec z tego miejsca.

         Założył jeszcze tylko na twarz srebrną maskę i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Na sam koniec rzucił jeszcze tylko na pokój zaklęcia obronne. Zauważył, jak z pokoju obok wychodzi jeden z jego przyjaciół. Skinął Higgs ‘owi na powitanie, po czym oboje udali się w kierunku głównej Sali, gdzie miało odbyć się wspólne śniadanie. Oboje wiedzieli, że muszą w końcu się przemóc, żeby dziewczyny, na których tak bardzo im zależy w końcu mogły żyć na wolności. Draco zauważył, że Terrence oraz Teodor  również zdążyli się zauroczyć. Westchnął ciężko, zwracając na siebie tym samym uwagę przyjaciela, ale pokręcił głową, że nic się nie dzieje. Myślenie zdecydowanie źle na niego działa i powinien skończyć z tym, najlepiej jak najszybciej.

         Wielkie, drewniane drzwi otworzyły się przed nimi, tym samym pozwalając wejść do środka, gdzie znajdowali się już wszyscy, ważniejsi Śmierciożercy. Malfoy zauważył, jak jego towarzysz automatycznie zerka na stół, który był jeszcze pusty. Otóż Czarny pan nienawidzi nieposłuszeństwa, a jego zdaniem spóźnianie się, również się do niego zalicza i niezbędna jest kara. Niestety młody Ślizgon jej doświadczył.

- Usiądźcie. – dobiegł ich, na pozór, uprzejmy, ale jednak cały czas chłody głos, który przyprawiał o nieprzyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa.

         Bez najmniejszego szemrania wypełnili polecenie, zajmując swoje stałe miejsca przy podłużnym stole. Na pierwszy rzut oka widać było, że Czarny Pan jest dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze. Szeroki, obślizgły uśmiech i rozbawienie, widoczne w jego zazwyczaj pustych oczach aż za bardzo na to wskazywały. Draco wziął głęboki oddech, mierząc niepewnym spojrzeniem swoich przyjaciół, którzy tylko pokiwali głowami, że może zaczynać. Podniósł się niepewnie, zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich Śmierciożerców.

- Panie, czy mógłbym coś zaproponować? – zapytał, schylając głowę przy pierwszym wyrazie. Brzydził się sam siebie, ale nie mógł tego pokazać, bo zdradziłby wtedy sam siebie.

- Ależ oczywiście, Draconie. – Riddle złączył swoje palce razem, opierając na nich brodę i zwracając głowę w kierunku chłopaka.

- Z całym należytym szacunkiem, Panie. Czy nie byłoby dobrym posunięciem, gdybyśmy teraz zaatakowali Hogwart? Przecież Zakon Feniksa po ich ostatniej, nieudanej akcji jest osłabiony. Zwycięstwo byłoby nasze. – zakończył, siadając. Dziękował Merlinowi, że dziś jednak założył swoją maskę, ponieważ jeszcze chyba nigdy aż tak bardzo się nie spocił.

         Tom podniósł się ze swojego miejsca i zaczął przechadzać w tę i z powrotem ze złączonymi na plecach dłońmi. Nagini wił się pod jego stopami, ale on wydawał się zupełnie nie zwracać na to uwagi. W pewnym momencie stanął w miejscu, podniósł głowę i popatrzył prosto na blondyna, uśmiechając się do niego szeroko. Draco wbiło w krzesło. Nie miał pojęcia, co może teraz się stać. Serce przyspieszyło swojej pracy, a ręce zaczęły drżeć. Chciał, żeby to jak najszybciej się skończyło i w reszcie mógł wrócić do Hermiony.

- To doskonały pomysł! – huknął tak, że kilku Śmierciożerców siedzących przed nim aż podskoczyło na swoich siedzeniach. – Za równy miesiąc rozpocznie się wojna, którą my zwyciężymy! – zarządził, opuszczając salon i udając się do swoich komnat, żeby już zacząć wszystko planować.

         Piętnaście minut później Malfoy również postanowił skończyć swoje śniadanie. Pożegnał się z przyjaciółmi i w tempie natychmiastowym udał do swojego pokoju. Musiał w końcu odstawić Mionę do lochów, a chciał z nią jeszcze chociaż przez chwilę porozmawiać. Wypowiedział hasło, wszedł do środka, natychmiast zdejmując metal z twarzy. Skrzywił się nieznacznie, dotykając palcami lewego policzka, gdzie maska wbijała mu się od jakiegoś czasu. Zdecydowanie musi coś z tym zrobić. Rozejrzał się uważnie dookoła, a jego wzrok zatrzymał się na drobnej postaci, siedzącej na oknie.

         Hermiona od jakiegoś czasu już nie spała. Pierwszym co zrobiła było ubranie się w białą koszulę Dracona. Nie wiedziała, czy może ją wziąć, ale nie miała tutaj nic innego, ponieważ jej ubrania były w totalnej rozsypce. Chwilę później Skrzat przyniósł dziewczynie śniadanie, ale ona tylko podziękowała i odstawiła tackę na stolik. Nie wiedząc, co może ze sobą zrobić zajęła parapet, podciągnęła nogi pod brodzę, oplatając je ramionami i zaczęła wpatrywać się smutnym wzrokiem w tajemniczy krajobraz za oknem. Mgła rozpościerała się przy samej ziemi i nad wodą, ograniczając tym samym widoczność. Na niebie nazbierała się całkiem spora ilość deszczowych chmur. Wiatr wiał mocno, wyginając drzewa niemalże do ziemi. Wzdrygnęła się, widząc dwójkę Śmierciożerców ciągnących za sobą jakiegoś nieprzytomnego mężczyznę.

         Jej ciszę przerwał odgłos otwierającego przejście obrazu. Zamknęła oczy, opierając czoło o chłodną szybę. Nawet nie zauważyła, kiedy po jej bladych ze zmęczenia policzkach zaczęły cieknąć łzy. Nie wiedziała tak naprawdę, dlaczego płacze. Już zupełnie nie rozumiała się od jakiegoś czasu. Poczuła delikatny uścisk na ramieniu, a zaraz potem ciepłe usta zaczęły składać drobne pocałunki na jej szyi. Nie protestowała, ale również i pozostawała zupełnie obojętna na pieszczotę. To znaczy, nie była jedynie w stanie powstrzymać przyjemnych dreszczy, które rozchodziły się po jej ciele.

         Nagle chłopak odwróciła ją przodem do siebie, stając pomiędzy udami szatynki i zachłannie wpijając się w jej usta. Odwzajemniła pocałunek, uchylając lekko usta, dzięki czemu on natychmiast zaczął gładzić językiem podniebienie Hermiony. Gryffonka powędrowała dłońmi na jego policzki, przejeżdżając po nich delikatnie paznokciami. Skrzyżowała i zacisnęła nogi na jego biodrach, przez co przysunął się jeszcze bliżej niej. Położył dłonie na jej plecach, schodząc z pocałunkami na szyję dziewczyny. Ona natomiast odchyliła głowę do tyłu, zaciskając dłonie na jego ramionach. Mruknęła z dezaprobatą, kiedy się od niej odsunął, ale pozwoliła mu na to.

- Hermiono, musimy poważnie porozmawiać. – powiedział, patrząc prosto w jej oczy. Szesnastolatka spuściła głowę, zaciskając powieki i krzyżując ręce nad piersiami.

- Wiem, że teraz z powrotem masz odprowadzić mnie do lochów. Zdaję sobie również sprawę z tego, że mam zapomnieć o naszej wczorajszej nocy, bo to był tylko impuls i nic takiego nie powinno się między nami stać … - chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie głos jej się załamał.

         Draco westchnął ciężko, chwytając podbródek brązowowłosej i podnosząc jej głowę do góry, po czym jednym pocałunkiem zamknął usta dziewczyny. Nienawidził, kiedy ktoś nie dawał mu dojść do słowa, tworząc własną historię, która tak naprawdę była jednym, wielkim kłamstwem. Odsunął się od niej, znów patrząc prosto w oczy, opierając swoje czoło o jej.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Chciałem tego od dłuższego czasu, ale nie potrafiłem przemóc się, żeby powiedzieć ci o wszystkim, co tak naprawdę czuję. Bałem się, tak Hermiono, cholernie bałem się, że mnie odrzucisz. Przecież sama wiesz, jak wyglądały nasze relacja, jeżeli stosunki panujące pomiędzy nami przed wojną w ogóle można tak nazwać. Kiedy zobaczyłem, jak Voldemort torturuje cię, to chciałem ci pomóc. Jednak dobrze wiesz, że nie mogłem nic zrobić. Dostaliśmy zadanie z Zakonu Feniksa, które musimy wypełnić, jeśli chcemy znów żyć w spokojnych czasach. – wziął głęboki oddech, spuszczając powieki. – Ale wczoraj nie wytrzymałem i musiałem ci chociaż w najmniejszym stopniu pomóc. Przyprowadziłem cię do mojej komnaty, żeby opatrzyć wszystkie twoje rany. Nie mogłem już dłużej patrzeć na to, jak cierpisz. Do teraz dziękuję Merlinowi, że musiałem się wtedy oprzeć o kanapę, żeby nie runąć na podłogę, bo w końcu coś, o czym marzyłem miało miejsce. – uśmiechnął się delikatnie, po kilku sekundach kontynuując. – Zakochałem się w tobie, Granger. Już dawno temu. Potrzebowałem tylko impulsu, żeby sobie o tym uświadomić. Stało się to, kiedy Snape przyszedł do mnie, poinformować o misji, którą będziemy dzielić pomiędzy sobą. Myślałem, że zabiję go za to, że pozwolił Zakonowi zaciągnąć ciebie i twoje przyjaciółki do takiego gówna. Myślałem, że serce mi pęknie, gdy tylko wytłumaczył, na czym będzie polegać zadanie. Chciałbym móc za ciebie cierpieć, ale niestety jest to niemożliwe. – zakończył.

         Herm słuchała tego wszystkiego w osłupieniu. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Draco mógł poczuć coś do kogoś takiego, jak ona – do Szlamy. Dotknęła swoimi ciepłymi dłońmi jego policzków, ścierając z nich pojedyncze, słone krople wody, które tworzyły cienkie, mokre kreski na delikatnej skórze twarzy chłopaka. Nie chciała, żeby cierpiał z jej powodu.

- Draco, błagam. Nie płacz. – jęknęła, zarzucając mu ręce na szyję i przyciągając bliżej siebie. Tak bardzo chciała, żeby ta chwila trwała wieczność. Kiedy on jest blisko. Zacieśniła uścisk, czując jak jego ciało drży. – Wszystko będzie dobrze, przysięgam. Będziesz szczęśliwy, chociażbym miała umrzeć, to ty będziesz szczęśliwy. Pokażę ci, jak to jest mieć kogoś, na kogo zawsze można liczyć. Pokażę ci to szczęście. – szlochała bez sensu w jego ramię, nie mogąc dłużej powstrzymać płaczu. Odsunął ją od siebie na długość ramion i popatrzył prosto w jej oczy.

- Jeżeli ktokolwiek z tej dwójki ma umrzeć, to tylko i wyłącznie ja. – powiedział, kładąc dłonie na jej policzkach, żeby je wytrzeć.

- Nie da się żyć bez tlenu. – powiedziała, składając na jego ustach delikatny pocałunek i już chciała się odsunąć, ale powstrzymał ją, przytrzymując od tyłu głowę szatynki.

- Kocham cię, Miona. – wyszeptał prosto w jej usta.


- Ja ciebie też, Draco. – odpowiedziała tym samym tonem, uśmiechając się delikatnie.